O tak… Uwielbiam takie dni. Słońce piecze z góry, w powietrzu czuć zapach krwi zmieszanej z prochem, a ja strzelam zza zasłony rozkoszując się masakrą rozpętaną w siedzibie bandytów. Czy to dziwne? Nie, dlaczego…? Przecież to Pandora.
Nie wiem dlaczego, ale już po pierwszych chwilach od odpalenia Borderlands poczułem się jak w domu. Czy to zasługa intuicyjności, czegoś znajomego. Nieważne, rzecz w tym, że gra jest moim osobistym odkryciem tego roku. Choć nie jestem może zbyt szybki to tak dobrej zabawy nie miałem już dawno.
Gra przenosi nas na fikcyjną planetę Pandora. Kiedyś ludzie tutaj żyjący prosperowali nieźle, pomimo trudności natury naturalnej, czyli innego składu atmosfery utrudniającej oddychanie, czy potworów wrogo nastawionych do przyjezdnych. Niestety, planeta pogrążyła się w anarchii, a władzę przejęły grupy złodziei, morderców i innych popaprańców. Tutaj wkraczamy my jako łowca przygód z celem odnalezienia legendarnego Skarbca i dzięki temu szybkiego wzbogacenia się.
Do wybory mamy jednego z czterech ciekawych indywiduów, czyli snajpera –zabójcę Mordecaja, małomównego żołnierza Rolanda, magicznie uzdolniona Lilith i wielkiego brutala Cegłówę. Każde z nich ma swoje unikalne zdolności, predyspozycje i rolę jaką spełnia w walce. Niezależnie od wybranej postaci będziemy bawić się równie dobrze.
Borderlands jest przedstawicielem niejako nowego gatunku Role – Playing Shooter. Gracz otrzymuje doświadczenie i levele za kolejne zadania, przeciwnicy mają określone punkty zdrowia, a z pokonanych wrogówi wszechobecnych skrzynek możemy zdobyć setki tysięcy nowych broni. Tak, jest ich tyle dzięki generatorowi uzbrojenia. Zdobycie rakietowego karabinu czy rewolweru miotającego ogniem nie jest tutaj czymś niezwykłym.
Grę odróżnia także wiele innych unikalnych elementów. Na całym dostępnym obszarze są porozmieszczane stacje New-U. Pełnią one role checkpointów i centrum customizacji naszego bohatera. Ich lokalizacja jest przemyślana i ani razu nie zdarzyło mi się po śmierci przebiec z powrotem całej mapki. Pomocne jest także posiadanie własnego pojazdu, dzięki któremu podróż po Pandorze nie jest taka uciążliwa. Model jazdy jest nieco denerwujący, ale da się do niego przyzwyczaić.
Eksplorując pustynne pustkowia towarzyszy nam nietypowy, świetny klimat, potęgowany oryginalnymi miejscówkami i nastrojową ścieżką dźwiękową. Walki są efektowne i wpasowywują się w lekkie wariactwo gry. Rozbryzgnięcie się całego ciała po jednym krytycznym strzale? Tutaj jest to norma. Cóż, mnie to odpowiadało i nie miałem nic przeciwko sianiu absurdalnej rozwałki.
Do masakry i eksploracji możemy zaprosić do trzech znajomych. Wrażenie z rozgrywki potęgują się kilkukrotnie i wtedy to dopiero Borderlands osiąga pełnie swoich możliwości. Granie razem udostępnia możliwość spełniania określonych ról np. medyka czy pseudo tanka. Nie dość, że współpraca urozmaica, to pozwala na trudniejsze wyzwania dla graczy i zdobycie rzadszych przedmiotów. Sam nie spędziłem dużo czasu na coopowaniu z przyjaciółmi, jednak wystarczy tylko trochę czasu by stwierdzić, że naprawdę warto wspólnie zagrać.
W oczy rzuca się także nietypowa grafika. Została ona stworzona w technice cell – shardingu, dzięki czemu zyskała nieco komiksowy wygląd. Na pewno wyszło to grze na dobre, wyróżniając spośród masy innych shooterów. Mnie ten wygląd bardzo pasuje i bez niej gra nie miałaby tak oryginalnego charakteru.
Po kilkunastu godzinach spędzonych na bezdrożach Pandory stwierdzam, że to jeden z najlepszych shooterów w jakie grałem. Myślę, że możemy być spokojni o jakość kontynuacji zapowiadanej na ten rok i sam nie omieszkam w nią zagrać. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana gatunku i nie tylko. Zabawa gwarantowana:).
Ocena: 9/10